Strona:PL P Bourget Widmo.djvu/69

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

spał, zdjęła mnie obawa, czy nie chory. Wstałam. A potem, widzi pan znów z tego, jakie są nasze stosunki, bałam się, żeby go to nie rozdraźniło, gdy wejdę i spytam, dlaczego czuwa? Nasłuchywałam. Zdawało mi się, że chodzi po pokoju. Potem znów cisza. Podeszłam do drzwi i uchyliłam je cichuteńko. Siedział przy biurku w głębi pokoju i porządkował papiery, kartki, które wkładał do dużej koperty. Był taki pochłonięty tem zajęciem, że mnie nie słyszał. Na biurku leżały jeszcze inne listy, zapieczętowane, a obok fotelu stał kosz, zapełniony po brzegi podartemi papierami. Obezwładniona przerażeniem, stałam wobec tych przygotowań, które miały w sobie coś złowrogiego, śród ciszy nocnej, w mroku rozświetlonym dwiema nawpół spalonemi świecami. Stefan nie rozebrał się. Pozostał, jak powrócił przed kilku godzinami, i przygotowywał się... do czego? Nie śmiałam wierzyć w straszną myśl, która nagle powstała w mojej głowie i milczałam, ukryta w fałdach portyery, drżąca, przed chwilą, jak teraz...
I pokazała d’Andiguiero’wi, że istotnie, na samo wspomnienie, ręce jej drżały nerwowo.
— Gdy włożył już wszystkie kartki do wielkiej koperty, zapieczętował ją i położył na biurku razem z innemi. Poczem otworzył szufladę, wyjął rewolwer i pudełko z nabojami i zaczął go nabijać. W tej chwili krzyknęłam przeraźliwie. Stefan przedewszystkiem usiłował ukryć broń, wsuwając ją pod papiery. Ale ja już rzuciłam się ku niemu, zatrzymałam go w objęciach... Poznał, że widziałam wszystko,