Strona:PL P Bourget Widmo.djvu/308

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nik. Przeczytasz cały i przekonasz się, jak z każdym dniem stawałaś mu się droższa i jak cierpiał nad tem, że cię okłamywał... Potępiaj go, do tego masz prawo. Ale nie mów, że cię nie kochał... — Ach! jakże ciężko było mu chwalić człowieka, którego nienawidził, mając do tej nienawiści taki potężny powód! — Od chwili, kiedy posłałaś mnie do niego i kiedy mi się zwierzył, mogłem wytworzyć sobie sąd o nim, i stwierdziłem, jak jest godny miłości, jak jej potrzebuje, jak pragnie być kochanym przez ciebie. Gdybyś wiedziała, jak ja, w jaki sposób patrzy na swego Syna, na waszego syna, nie powiedziałabyś nigdy, że cię nie kocha...
— Tak — rzekła Ewelina — wiem, że jest dobry dla dziecka... Mówiono mi, że je bierze, całuje... Ale, wszak pan wie dobrze, iż można kochać dziecko, a nie kochać matki...
— Podaj mu je tylko, gdy wejdzie do pokoju — rzekł d’Andiguier. — Zobaczysz, na które z was się spojrzy...
— Nie będę mogła... — odparła Ewelina. — Mogę go przyjąć. Niech nie żąda niczego więcej odemnie» ani pan. Mogę to tylko...
Nastała znów chwila milczenia, którą Ewelina przerwała nareszcie, zaniósłszy niewątpliwie z głębi swego obolałego serca gorącą modlitwę do Boga, i, tonem ofiary do kata, rzekła do d’Andiguier’a:
— Niech pan idzie po niego. Jestem gotowa...
Miara wielkości wysiłku, na jaki młoda kobieta