Strona:PL P Bourget Widmo.djvu/307

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

go, ale ta miłość sprawia mi ból ogromny... Nie przeszkodzi mi wszakże do wypełnienia obowiązku względem dziecka i względem niego... Dotąd stało między nami coś, czego nie znałam i czego szukałam, cierpiąc bardzo. Nadal stać będzie między nami coś, co już poznałam, cierpiąc bardziej jeszcze. Oto wszystko... Czy chce pan dowodu, że kocham go ciągle? Nie mam dumy wobec pana. Podczas tych długich godzin, kiedy najrozmaitsze myśli snuły mi się po głowie, czy pan wie, co mi sprawiało ból najdotkliwszy? Przeświadczenie, że nie kochał mnie nigdy... Nie. On nie mnie kochał we mnie... Nie mnie... Och! — jęknęła z przerażeniem w oczach — nie zniewalaj mnie pan, ażebym powiedziała więcej!...
— Jakaś ty biedna!... — odparł starzec, którego wzruszenie dosięgło szczytu. W subtelnej i namiętnej podejrzliwości tego serca kobiecego, które tyle dało i tak mało otrzymało wzamian, a które mimo to kochało ciągle, bez wyrzutu, bez urazy, starzec poznawał zupełnie zbliżony do własnego sposób czucia, I mówił znów, odnajdując pod wpływem litości jedyne słowa, które mogły wlać balsam do tego ostatniego zakątka rany, jaki przed nim odsłoniła: — Gdyby jak było, miałabyś słuszność. Ale tak nie jest. Mówisz, że mąż nie kochał cię dla ciebie samej, i to nieprawda... Zkąd pochodziłyby ówczesne rozterki duchowe, gdyby ciebie nie kochał? Z czem się borykał, jeśli nie z żalem, że wyrządził ci niepowetowaną krzywdę? Jeśli chcesz, przyniosę ci jego dzien-