Strona:PL P Bourget Widmo.djvu/286

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nu, którego dopuściła się pod wpływem potrzeby poznania prawdy, bez względu na to, co jej odsłoni! Ale, któż ośmieli się potępić ją, z pośród tych, którzy, jak ona, borykając się z tajemnicą drobną, czy poważną, w otoczeniu swojem, ulegali owym prawdziwym napadom halucynacyi myślowej, kiedy przypuszczenia występują z taką nadmierną obfitością szczegółów, z takim orszakiem dowodów, że niemożliwość znika, nieprawdopodobieństwo zamienia się na pewność? A po tej niewyrozumowanej, wynikłej z nieokiełznanego popędu, uległości duszy, następuje reakcya. Spostrzega niedorzeczność tego, co przed chwilą przyjęła z taką stronną skwapliwością. Burzy jednym zamachem gmach argumentów, jaki wzniosła, i staje znów wobec drobnego niezaprzeczonego faktu, który posłużył za pierwszą podstawę do tej pracy i budować znów będzie świeże rusztowanie pomysłów i obali je znów, skoro tylko zostanie wzniesione.
Za sprawą takiego procesu duchowego stało się tedy, że Ewelina zaczęła nagle zapytywać siebie, czy owa tajemnica, która tak do głębi poruszyła kolejno jej męża i starego przyjaciela, nie dotyczyła śmierci jej ojca. Zaledwie go znała. Mówiono jej zawsze, że umarł na zapalenie płuc, zaziębiwszy się na polowaniu... Jeżeli jednak to było kłamstwem, przeznaczonem dla zmylenia rodziny? Jeśli poległ w pojedynku, który pozostał utajony, a zabójcą jego był Stefan?... Ta niesłychana hypoteza rozproszyła się wnet, wobec prostego przypomnienia, że z jednej strony, w czasie, gdy owa śmierć nastąpiła, Stefan