Strona:PL P Bourget Widmo.djvu/285

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

o niej, przechodził do innego tematu. Ściśle rzeczy biorąc i gdyby uwaga jej nie była pobudzona ciągłością wypadków, Ewelina byłaby mogła przypuszczać, że się myli co do męża i że niema nie umyślnego w tem jego chwilowem roztargnieniu, wzrokowem, zbyt stałem jednak, żeby miało być przypadkowem. U d’Andiguier’a natomiast powzięte postanowienie było widoczne, a takie niespodziewane, wykazywało takie nowe skłonności u starca, taki przewrót w jego dawnych przyzwyczajeniach, że Ewelinę za każdą jego wizytą ogarniała gorętsza chęć zapytania: „Dlaczego pan już nie chce ze mną mówić o mamie?” Pytanie to paliło jej serce, paliło jej usta — nie zadawała go jednak.
Jakiej obawiała się odpowiedzi? Nie umiałaby wyjaśnić. Ale ogarniała ją już gorączka podejrzenia, a pojęcie, zrazu nieokreślone zupełnie, oderwane, stawało się coraz wyrazistsze, konkretniejsze w jej umyśle. Możliwość związku matki z tajemnicą, której ofiarą było pożycie małżeńskie Eweliny, wyrażała się w przypuszczeniach dokładnych, przyjmowanych i odrzucanych kolejno przez młodą kobietę; stawała się ona teraz pastwą nagłych, bezładnych napadów wiary i nieufności, których wir jest jakby huśtaniem moralnem, takiem bolesnem dla człowieka szarpiącego się rozpaczliwie. Dochodzi on w końcu do tego, że pragnie pewności z równą pożądliwością, z jaką podróżny, miotany kołysaniem się okrętu, pragnie nareszcie stanąć na lądzie. To powinno usprawiedliwić biedną Ewelinę, z takiego przeciwnego jej charakterowi, czy-