Strona:PL P Bourget Widmo.djvu/271

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

w ostatnich chwilach ich rozmowy i wobec jej żądania. — Nie mógł jej złożyć. Nie chciał mnie okłamywać tak dalece. Bo i on kłamie. Okłamują mnie obaj. Porozumieli się, ażeby mnie okłamywać i to od wczoraj... Porozumieli się. Ale poco?.. Dlaczego?...
Ta zgodność postępowania obu mężczyzn była wypadkiem takim nowym, takim szczególnym, że niezwłocznie, jak widzimy, uderzyła młodą kobietę i zwróciła jej baczną uwagę. Ewelina nie była osobą bardzo bujnej wyobraźni. Jeśli wzięła po matce wrażliwość, lękliwą nieco, skupianie się w sobie, wstręt do okazywania głębokich wzruszeń, który wytwarzał romantyczność jej duszy, odziedziczyła znów po ojcu trzeźwość umysłu i sądu, różną zupełnie od chimerycznej istoty myśli pani Duvernay. Ewelina brała zawsze wszystko na seryo. Ztąd wynikała jej prawość, nieco oschła, która, mocą kontrastu, oddziałała tak silnie na chwiejną i skomplikowaną naturę jej męża. Takie charaktery łatwo jest oszukać pierwszy raz, bo instynktem wierzą, że inne są równie szczere i proste, jak one. Ale gdy raz nieufność ich się zbudzi, już nie zasypia, z tego samego właśnie powodu, który na razie powstrzymywał je od podejrzeń. Potrzeba szczerości względem samych siebie jest w nich taka potężna, że nie mogą nie zgłębić do ostatka wskazówek, jakie zauważyli.
Stało się zatem, że Ewelina, przez kilka dni które nastąpiły po tych dwóch dobach, takich dla niej