Strona:PL P Bourget Widmo.djvu/263

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

szcza gwoich wiernych. Jeśli ta istota nas kocha otwiera się nam raj na ziemi. A nawet jeśli nas nie kocha, jeśli kocha innego, i wówczas jeszcze raju tego nie tracimy, bo on istnieje w nas samych, nosimy go w sobie; to jest miłość. Taką miłość wzbudziłeś pan niegdyś, wzbudzasz jeszcze. Tak kocha pana Ewelina, tak kochała pana łamła. Pan zaś nie odczuwałeś takiej miłości ani dla tamtej — inaczej nie ożeniłbyć się pan z jej córką — ani dla tej córki — w przeciwnym razie nie zadręczałbyś jej i dręczyłbyś pan samego siebie opłakiwaniem tamtej... Nie. Nie mów pan, żeś kochał, nie masz do tego prawa... Zwłaszcza nie mów mnie...
W miarę, jak d Andiguier mówił, przeobrażony wzmagającem się uniesieniem, rozjasniało się ostatecznie w umyśle tego, do którego stosował ten protest, zbyt gorący, ażeby nie miał być osobisty. Z błyskawiczną szybkością wspomnienia, która wytwarza się w nas, gdy nagła świadomość porządkuje i oświetla szereg drobnych obserwacyj, dotąd prawie bezwiednych, dwadzieścia obrazów stanęło w pamięci Malclerc’a i teraz zrozumiał ich znaczenie. Rzewna powściągliwość, z jaką Antonina mówiła mu o troskliwości d’Andiguier’a, ton szczególnego szacunku, z jakim wymawiała zawsze jego nazwisko, niechęć widoczna, z jaką opowiadała o tem, co go dotyczyło, jednoczesne pragnienie i obawa spotkania się obu mężczyzn, wszystko to były wskazówki, na które zaledwie zwracał uwagę. Nagle zrozumiał ich znaczenie: d’Andiguier kochał panią Duvernay, a ona wie-