Strona:PL P Bourget Widmo.djvu/211

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
4.
Paryż, 2 grudnia.

...Powróciliśmy do Paryża, Ewelina jest w poważnym stanie. Jaka ona była śliczna, jaka wzruszająca, pełną wdzięku lękliwością, gdy oznajmiła mi tę ważną nowinę!
— Tak się cieszę — mówiła — a jednak powinnabym się bać... Tak — dodała — zbrzydnę i przestaniesz już zupełnie mnie kochać.
Usiłowałem uspokoić ją tkliwemi słowami. Tuliłem do siebie z taką szczerą czułością! Ta obawa, ażeby święta praca, jaka dokonywać się będzie w jej ciele, nie oderwała mnie od niej, wykazywała tyle miłości i tak małą ufność w przyszłość naszego małżeństwa! Ale czy zasłużyłem na to, ażeby myślała inaczéj? Czy na razie zachowałem się: odpowiednio, aby ją przekonać, że się myli? Czy przyjąłem wieść o przybyciu pierwszego dziecka, które stanowi dumę ogniska domowego, jak założyciel rodziny, z radością poważną, pełną nadziei, jakiej młoda ma: tka ma prawo wymagać od ojca?
Ognisko domowe? Czy my mamy ognisko domowe? Czy mają je ci, dla których życie wspólne nie jest zespoleniem, mieszkanie pod jednym dachem nie stanowi złączenia, gdy mąż nosi w sobie cały świat myśli, zabronionych dla żony, a ona wie o tem; gdy wie również, że dziecko, które zadrgało w jej łonie, nie zrodziło się z miłości, lecz z litości? Śród uniesienia, spowodowanego moim powrotem z Sorren-