Strona:PL P Bourget Widmo.djvu/186

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

tę zębatą białą linię wysokich Alp w dali. A przytem co za skarby sztuki, która, nie będąc sztuką wenecką, ani toskańską, jest ich jednak warta! Medyolan był dla mnie miastem, w którem „odkryłem” Włochy, i takiem stał się też dla mojej przyjaciółki. Ach! jak dalece była mi nią Ewelina, gdy chodziliśmy z muzeum do kościoła, z kaplicy do pałacu, gdym ją prowadził z tkliwym despotyzmem wiedzącego względem nieświadomej, kierując jej krokami, — kierując jej oczyma, kierując jej kochanym umysłem. dostarczając jej radości, które przynajmniej mogłem z nią dzielić bez wspomnienia, bez jednego wyrzutu, nawet tego, że staję się niewierny memu widmu!
Był to bowiem świat pięknych widzeń nieosobistych, świat taki różny od tego, w którym Antonina i ja złączyliśmy i spalali serca nasze! Bądźcie błogosławione szlachetne twory szlachetnych artystów, za których sprawą czuliśmy się — Ewelina i ja — tacy blizcy siebie, tacy zespoleni w jednakiem uniesieniu! Niechaj błogosławione będą z pomiędzy wszystkich te arcydzieła, które sobie najbardziej upodobałem; — błogosławiony ten Święty Jan w galeryi Brera, taki wzruszający dumnym wdziękiem twarzy, okolonej pierścieniami kędzierzawych włosów, który podaje Zbawicielowi kielich, opasany wężem; — błogosławiona ta Święta Katarzyna z San Maurizio, gdzie ten sam Luini przedstawił tragiczną postać męczennicy na klęczkach, z rękoma założonemi, z szyją obnażoną pod upiętemi wysoko złocistemi włosami, czekającą na koło, które kat podnosi ruchem wściekłym, pogo-