Strona:PL P Bourget Widmo.djvu/174

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

do matki, była od niej taka odmienna. Ksiądz wypowiedział mi, słowami teologii bardziej oderwanej, wyobrażenie, jakie moja narzeczona wytworzyła sobie o małżeństwie. Wierzyła w Boga katolicyzmu, surowego i tragicznego; w Boga, wymierzającego nieodwołalną i mściwą sprawiedliwość. Przez kontrast stanęła przedemną Antonina ze swemi cudnemi, tonącemi w zachwycie oczyma i mówiła:
— Ja się Boga nie boję, bo jest miłością. Nie uwierzę nigdy, iż karze nas za to, żeśmy kochali. Karze nas tylko. za nienawiść. Gdy mamy w sercu to uczucie, jakie ja mam dla ciebie, jesteśmy z Nim, a On jest z nami. Czytając w „Naśladowaniu” stronice o miłości, odnajduję w miłości to, co żywię dla ciebie...
I głębokim głosem swoim powtórzyła na pamięć zdanie z rozdziału tej książki o dowodach prawdziwej miłości: Rozprzestrzeń mię w miłości Twojej, ażebym w głębi mojego serca umiał czuć, jak to słodko jest kochać i w miłości pływać i rozpływać się. Powtarzałem sobie sam głośno te wyrazy, pełne egzaltacyi, jakgdyby dla zaprotestowania przeciw surowym wyrazom, któremi do mnie przemawiano. Przyśpieszyły one, jak dawniej, bicie mego serca, a jednak nie mogłem powstrzymać dreszczu zabobonnej trwogi. Gdyby jednak ksiądz miał słuszność? Jaką byłaby wówczas przyszłość mego małżeństwa, skoro sposobiłem się pójść do ołtarza nietylko ze wspomnieniami, ale wyłącznie ze wspomnieniami i dla szukania wspomnień?