Strona:PL P Bourget Widmo.djvu/168

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Nie odesłał mi ich. Został zatem niewątpliwie upoważniony przez ten sam testament do zniszczenia listów. Wmawiałem zawsze w siebie, że je czytał, i niepokonana wstydliwość powstrzymywała mnie od zbliżenia się do tego depozytaryusza tajemnicy, którą byłbym chciał sam jeden ukrywać w głębi serca. Obawa ta z chwilą zaręczyn zamieniła się w istną trwogę. Ewelina doniosła mu o naszych zaręczynach. Spodziewałem się, że przybędzie do Hyères. Nie przyjechał. Odpowiedział w wyrazach, które mi dowiodły, że albo nigdy nie miał w ręku moich listów, albo je spalił, nie czytając. Gdyby mi pozostała jaka wątpliwość w tym względzie, sposób, w jaki pan d’Andiguier mnie przyjął, byłby ją rozproszył. Dlaczego nie mogłem mu odpłacić wzajemnością? Dlaczego ta sympatya zawstydziła mnie nagle? Dlaczego pod jasnem spojrzeniem tego starca ogarnęło mnie niepokonane zakłopotanie, jeśli nie dlatego, że przedstawiał mi tak żywo moją kochankę, matkę mojej narzeczonej? Dlaczego to zakłopotanie wzmogło się do siły cierpienia, w miarę jak przedłużało się zwiedzanie muzeum, jeśli nie dlatego, że Antonina mówiła mi o niem tylokrotnie?
Widok pewnych przedmiotów uprzytomniał mi ją z taką niesłychaną mocą — naprzykład ta Św. Klara Angelica, trzymająca swe płonące serce na dłoni: „Chciałabym tak dać się sportretować dla ciebie...” Przypomniałem sobie nagle, że Antonina powiedziała to kiedyś, opisawszy mi ów obraz; odszukałem go tedy i przyglądałem mu się z niewysłowionem rozczu-