Strona:PL P Bourget Widmo.djvu/166

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

we. Te dwie twarze, umarłej i żywej, takie podobne jedna do drugiej rysami, spojrzeniami, wyrazem, nakładały się jedna na drugą, mieszały z sobą, zlewały. Z tych dwóch istot jedna była tylko wspomnieniem, druga nadzieją. A ja znajdowałem się w stosunku do nich w dziedzinie myśli, którą przepaść oddziela od dziedziny posiadania i, w przejściu z jednej do drugiej, poznałem dopiero cały bezmiar mego szaleństwa, spostrzegłem się na jaką drogę wszedłemnie sam, niestety!
Z dniem, w którym Ewelina została faktycznie moją żoną, nastąpiło przebudzenie, równie nagłe, szybkie, równie nieodwołalne, jak poryw zwierzęcy, z jakiego wynikło. Przed pewną chwilą Antonina i Ewelina były jedną istotą. Od chwili owej jest ich dwie, a, bym mógł być szczęśliwy w małżeństwie podobnem, należałoby, żeby ta dwoistość nie ukazała mi się nigdy, żeby to złudzenie wskrzeszonej kochanki mojej trwało, żeby!.. Ach, trzebaby żebym był szczęśliwy! Tylko szczęście rozgrzesza z pewnych czynów. Tylko upojeni niemi, możemy znieść myśl, żeśmy je popełnili. Każdy byłby mi przepowiedział to, co się teraz ze mną dzieje. Ja tego nie przewidziałem.
Gdy myślę teraz o moich zaręczynach, zdaję sobie sprawę, że byłem przez cały czas jak w obłędzie. Nie znajdowałem się bynajmniej w stanie młodocianego, lekkiego upojenia, zwykłego temu okresowi, który jest rozkosznym etapem do świata nieznanego, oazą marzeń między życiem skończonem a ży-