Strona:PL P Bourget Widmo.djvu/129

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

To wrażenie czegoś już widzianego, już słyszanego pochłaniało mnie, jak senne marzenia, w upojeniu morfiną, kiedy rzeczy obecne są niby rzeczy minione, rzeczy zbliżone jak rzeczy odległe. Z charakterem mniej zamkniętym, od charakteru panny Duvernay, to doszukiwanie się w niej innej osoby, byłoby prawdopodobnie niemożliwe. Ale Ewelina jest skryta, jak matka, panująca nad sobą, skupiona, czuje, „na wewnątrz“, nie zdradza się, nic nie okazuje. I dlatego to, nie umiałem w oczach jej odczytać zajęcia, jakie w niej wzbudziłem. Nie zrozumiałem tego, czego z powodu tego podobieństwa do Antoniny, powinien byłem obawiać się przynajmniej: tej samej kobiety z tą samą wrażliwością. Wielu bardzo rysami natury mojej pozostałem tym samym mężczyzną, jakim byłem, gdym znał matkę. Nieuniknionem tedy prawie było, żeby te same przyczyny wywołały te same skutki. Moje stany duszy mogły oddziałać na nią tak, jak oddziaływały na tamtą. Nie przewidziałem nawet tej możliwości, tej konieczności raczej. Drobne scenki, jak ta, którą opowiedziałem, dokądże doprowadziły mnie stopniowo?... Tak, te długie tygodnie widywania się codziennego były snem, w którym prawda zatarła się, roztopiła się dla mnie w chimerę. — Jestem zbudzony. — Co pocznę?
Gdybym to tylko ja jeden wiedział o powstaniu w niej tego uczucia! Ale wypadki wczorajsze i dzisiejsze nie pozwalają mi wątpić, że wszystkie osoby, które nas znają, Ewelinę i mnie, odgadły to, czego ja dostrzedz nie umiałem. Dla oświecenia mnie trze-