Strona:PL P Bourget Widmo.djvu/117

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wieka. Wpatrywałem się długo w ten dom wymarzony, poczem poszedłem wzdłuż muru, bez żadnego zamiaru, chcąc tylko nadać jakiś cel przechadzce. Będąc na wzgórku, spostrzegłem, że dla zapewnienia osobom, zamieszkującym willę, widoku na las, obniżono mur i urządzono na nim długi szpaler. Usiadłem na kamieniu przydrożnym, pod pinjami, wśród drzew pistacyowych, zarośli, czystek i rozmarynów. Czystka, ta roślina taka typowo południowa, od której nazwy ochrzczono siedzibę, obfituje na całem wzgórzu. Unosi się z niej zapach delikatny i cierpki, którego zapomnieć niepodobna. Napoleon utrzymywał, że odnajduje go w powietrzu morskiem, w pobliżu Korsyki. Ja zaś łączyć go zawsze będę ze zjawiskiem — bo było to naprawdę zjawisko — jakie nagle zaskoczyło mnie śród tego zacisza, gdzie upajałem się wspomnieniami i przyrodą, nie myśląc już o ciekawości, połączonej z wyrzutami sumienia i nadzieją, która mnie od rana zagnała do Costebelle.
Siedziałem zatem pogrążony w nieokreślonej i jakby rozproszonej śród słodyczy otoczenia zadumie, gdy głosy, dobiegające z po za muru, przywołały mnie do rzeczywistości. Kilka osób zbliżało się z przeciwnej strony w parku. Powiedziałem sobie odrazu, że możliwem jest, iż znajduje się między niemi Ewelina Duvernay. Na tę myśl zerwałem się i podążyłem szybko do końca drogi, w stronę przeciwną tej, z której dobiegały głosy. — Obliczyłem, że, wracając następnie, spotkam się z osobami, idącemi w parku. Jakoż obliczenia moje okazały się słusznemi;