Strona:PL P Bourget Widmo.djvu/106

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ma już nic. Ale czyż najwięksi materyaliści śród lekarzy nie dopuszczają istnienia niewytłómaczonego zjawiska telepatyi, wrażenia z odległości? Przypuśćmy zatem, że ostry napad wspomnień, który mnie pochwycił, gdy wychodziłem z willi Osinine, nie był jedynie spowodowany banalnym frazesem młodej hrabiny i jej wstrętem do zapadającego wieczoru, ale także i przybyciem do hotelu, gdzie mieszkam, kogoś, którego nadal niepodobna mi będzie nie łączyć z myślą o „biednej Antce...” Siedzieliśmy zatem przed chwilą z moim ulubionym towarzyszem tutejszym — mieszka na jednem piętrze ze mną — Jakóbem de Brèves, w salonie, paląc i gawędząc, gdy naraz wchodzi jeden z naszych znajomych, mały René de Montchal, przebywający z matką w Hyères.
— Przyjeżdżam ztamtąd — odpowiedział na nasze pytanie — i wracam tam w przyszłym tygodniu. Przyjechałem, żeby się trochę „rozkrochmalić;” a nadto Łucya Tardif ma kilka dni wolnych przed przyjazdem Abla Msé... Przeczytałem wasze nazwiska na liście hotelowej i przyszedłem was przywitać. Nie przeszkadzam, co?...
Ten młody Montchal byłby niebrzydkim chłopcem; ma rysy delikatne i powierzchowność rasową, ale w dwudziestym siódmym roku życia rozpusta wyniszczyła, strawiła go już fizycznie, moralnie zaś jest dzieckiem swojej epoki — epoki syndykatów. — Zależy mu zwłaszcza na tem, abyśmy, starsi od niego, wiedzieli, że ma zawsze swój udział w łaskach dziewczyn najwjżej taksowanych w Paryżu.