Strona:PL P Bourget Kłamstwa.djvu/458

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

chwil radosnych. W tym domu miewał niegdyś schadzki z zachwycającą kochanką; tamten przypominał mu wykwintne obiady zjadane w przyjemnem towarzystwie.
— Trzeba wyrobić w sobie cztery żołądki, aby módz przeżuwać jak woły — mawiał nieraz — w tem jednem są one godne naśladowania.
Ale dzisiaj, gdy powóz państwa Moraines zniknął mu z oczu, baron rozpoczął swą przechadzkę w smutnem, pełnem goryczy usposobieniu, pomimo, że wieczór majowy był ciepły i pogodny i że dzień cały, do chwili wejścia Ireneusza Vincy do loży, był dla niego wyjątkowo szczęśliwym. Zuzanna nie omyliła się. Desforges domyślił się wszystkiego. Zjawienie się poety zastanowiło go tem więcej, że tegoż właśnie dnia, gdy pożegnawszy Zuzannę, wychodził bramą od ulicy Rivoli, spotkał się oko w oko z młodym człowiekiem, który przyglądał mu się badawczo.
— Kto to być może? Gdzież u licha widziałem już tę twarz? — nadaremnie zapytywał sam siebie. Aha! przypominam sobie teraz — pomyślał, gdy Paweł Moraines oznajmił żonie przybycie młodego poety.
Od pierwszej chwili, spojrzawszy na twarz nowo przybyłego, domyślił się jakiejś tajemnicy. Gdy Zuzanna przeszła do gabinetu,