wiedział Kolecie, że ty jesteś... Nie! nigdy mi to przez usta nie przejdzie... No! mówił, że Desforges...
— Znowu Desforges — przerwała Zuzanna z nieco ironicznym uśmiechem — ależ to śmiechu warte!...
Nie chciała, aby Ireneusz wypowiedział oskarżenie, którego domyślała się teraz. Obawiała się zdradzić mimowolnem wzruszeniem i nie dając mu przyjść do słowa podjęła dalej:
— Powiedziano ci, że Desforges był moim kochankiem, że jest nim dotąd może... Doprawdy, tylko człowiek podły albo waryat może wpaść na tak niedorzeczną myśl... Desforges jest starym przyjacielem mojej rodziny i zna mnie od dziecka... Bywał bardzo częstym gościem u mego ojca, rosłam w jego oczach, nie dziw więc, że kocha mnie jak swoje dziecko. Io tym człowieku śmiano mówić!... Nie, Ireneuszu, musisz mi dać słowo, że nigdy temu nie uwierzysz... Czyż zasłużyłam na to, abyś miał o mnie podobne wyobrażenie?
Strona:PL P Bourget Kłamstwa.djvu/421
Wygląd
Ta strona została przepisana.