Strona:PL P Bourget Kłamstwa.djvu/202

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

okienko szwajcara, osłaniała twarz gęstą woalką, że teraz machinalnie prawie spełniała ten obrzęd wiarołomstwa, nęcący kobiety żądne wrażeń, niewypowiedzianym urokiem.
Dziś jednak nie mogła sama przed sobą ukryć przekonania, że z innem wrażeniem wstępowałaby na schody, gdyby zamiasta barona spodziewała się ujrzeć Ireneusza Vincy. Zawczasu już wiedziała, co zastanie i co ją tam czekało: na jej przyjęcie wszystko przygotowanem było przez barona, nawet kwiaty w wazonach i ciastka, które jeść będzie na podwieczorek; w danej chwili przejdzie do buduaru, z którego powróci z rozpuszczonemi włosami, w koronkowym szlafroczku, w pantofelkach na bosych nóżkach, gotowa do uciech zmysłowych, w których najczęściej bierny tylko udział brała. Ale baron z taką wdzięcznością przyjmował to, co mu dawała, tak gorąco dziękować umiał, z takim dowcipem i ożywieniem prowadził następnie rozmowę, że najczęściej Zuzanna zapominała o nadeszłej już chwili rozstania i baron sam musiał ją przestrzegać:
— Czas już ubierać się, Zuzieczko!
Ale dzisiaj ani fizyczny, ani umysłowy nastrój nie usposobiał Zuzanny do miłości to też wszedłszy zaledwie, oświadczyła kochankowi: