Strona:PL P Bourget Kłamstwa.djvu/171

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

chwili chciałem pójść do nich dzisiaj i powiedzieć parę gorzkich słów prawdy, ale po namyśle zmieniłem zamiar i wstąpiłem do jubilera po twoje kolczyki, które przyrzeczono na dzisiaj...
Przy tych słowach, wyjął z kieszeni ozdobne pudełeczko, na którem nie było żadnej kartki wskazującej adres złotnika.
Oczy młodej kobiety zajaśniały radością, gdy otworzywszy pudełko, znalazła w niem dwa niezwykłe piękne brylanty. Po chwili jednak, zamknęła pudełko i wsunęła je do szufladki stolika z obojętnością, świadczącą, że piękna pani przyzwyczajoną była do przyjmowania kosztownych podarunków. Potem z rumieńcem radości na twarzy zawołała:
— Jakiś ty dobry!
— Nie dziękuj mi za to, co stanowi właściwie nowy dowód mego egoizmu — odparł baron, uszczęśliwiony widocznie z wrażenia, jakie widok kolczyków wywarł na Zuzannie — ja raczej powinienem ci być wdzięcznym, że raczyłaś przyjąć odemnie te kamyki. Jestem najszczęśliwszy, jeżeli masz na sobie coś, w czem ci do twarzy... Ach! — mówił dalej — byłbym zapomniał powiedzieć, że otrzymałem już transport win, z których obiecałem odstąpić wam połowę... Jakby na domiar szczęścia, udało mi się kupić za marne pieniądze ten portfel, który ci się tak podobał...