Strona:PL P Bourget Kłamstwa.djvu/140

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

chwili, że musi, bądź co bądź, dziś jeszcze ją zobaczyć i że nie zdobędzie się na siłę wymówienia jej nazwiska lub spytania Klaudyusza o adres, w obecności pięknej aktorki, która nie przestawała obsypywać kochanka namiętnemi pocałunkami.
— Zostaw mnie — rozpaczliwie zawołał Klaudyusz, odpychajęc ją od siebie — wiesz, że cię kocham a jednak dręczysz mnie niemiłosiernie... Niechaj Ireneusz ci opowie, co się ze mną wczoraj działo.. Proszę cię, mój drogi — mówił dalej, zwracając się do przyjaciela — wytłomacz jej, że nie godzi się igrać tak niemiłosiernie z mojem sercem. Zresztą — dodał z westchnieniem, ukrywszy twarz w dłoniach — niema na to ratunku... Wiesz dobrze, że gdybyś przyszła do mnie wprost z domu rozpusty, shańbiona przez cały pułk oficerów, jeszczebym ukląkł przed tobą i uwielbiał cię jak zawsze...
— Oto poetyczne komplimenta, któremi mnie raczy aż do przesytu! — zawołała Coletta, pokładając się ze śmiechu. — Proszę cię, Ireneuszu, powiedzże mu, że i ja czułam się obrażoną wczoraj, gdy wyszedł, nie pożegnawszy się ze mną... A przecież dzisiaj przyszłam tutaj, choć nie napisał do mnie ani słowa. Tak, przyszłam pierwsza z popędu własnego serca... Ach powiedzże, szkaradniku, czybym dbała o ciebie, gdy