Strona:PL Owidiusz - Przemiany.djvu/220

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Co swym wzruszając jękiem dziś leśne pieczary,
Na syna Laertesa wzywasz bogów kary.
A jeśli są bogowie, spełnią modły twoje.
Tak ten, co razem z nami sprzysiągł się na Troję,
Dziedzic strzał Herkulesa, wódz słynący rodem,
Dziś złamany chorobą, wycieńczony głodem,
Kryje się, żywi ptastwem i trwoni na ptastwo
Te strzały, których Troja stać się miała pastwą.
Ale przynajmniej żyje, bo — z Uliksem nie był.
Chętnieby i Palamed równe trudy przebył
I żyłby lub bez zbrodni zakończyłby życie.
Zapłacił mu Ulikses szaleństwa odkrycie:
Zmyślił, że zdradza Greków, fałsz stwierdził niecnotą
I okazał przez siebie podłożone złoto.
Tak jednych on wygnaniem, drugich śmiercią gubi,
Tak jest groźnym Ulikses i tak walczyć lubi.
Choć go tłum nad Nestora w wymowie przekłada,
Przecie mi nie dowiedzie, że jest cnotą zdrada.
Gdy koń ranny Nestora[1] zaledwie unosił,
Próżno starzec o pomoc Uliksesa prosił:
Odstąpił go i pierzchnął. Nie jestto zmyśleniem:

  1. Wedle Iljady (VIII, 75 ustp) uciekali Grecy w popłochu, przerażeni piorunami i grzmotami Jowisza; lecz Nestor z powodu zranienia jednego z koni, nie mógł podążyć za innymi. Dyomed, widząc niebezpieczeństwo, wezwał na pomoc Uliksesa; ale ten, głuchy na wezwanie, zmykał dalej ku okrętom.