Strona:PL Owidiusz - Przemiany.djvu/211

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

I byliby swe wkrótce spełnili zamysły,
Ale morskie otchłanie wzburzył wiatr zacięty
I przy rybnej Aulidzie zatrzymał okręty.
Tam naddziadów zwyczajem sposobiąc ofiary,
Gdy się nagle płomieniem zajął ołtarz stary,
Ujrzeli Pelazgowie, jak do ofiar blisko
Wąż modry po jaworze wspinał szyję śliską;
Tam w gnieździe miały ptaki cztery pary dzieci.
Próżno matka nad niemi zatrwożona leci:
Wąż z dziećmi ją porywa i chciwie połyka.
Lud zdumiał. Kalchas z wróżby tak przyszłość przenika
I tak woła: »Zwycięstwem pocieszcie się, Greki!
Troja padnie, lecz trudów naszych kres daleki:
Narodzie, dziewięć ptaków na dziewięć lat zamień!«
Ledwie rzekł, już na drzewie wąż zmienił się w kamień,
Jednak i kamień jeszcze wężem się wydaje.
Lecz na morzach aońskich burza nie ustaje,
Nie daje przewieźć bojów, a wielu trwa w wierze,
Że przez siebie wzniesionej Neptun Troi strzeże.
Inszy powód wie Kalchas i to głośnem czyni,
Że krwi dziewicy żąda dziewica-bogini[1].
Król[2] przemógł ojca, miłość narodu potrzeba:
Krew czystej Ifigenji ma ubłagać nieba.
Lecz gdy po śmierć już przyszła, łzy lali kapłani,
Dyana chęć przyjęł zamiast krwawej dani;
Zaraz więc ołtarz gęstym obłokiem zasłania
I za córę Atrydy krew przelewa łania.
Zaledwie tak ustała nienawiść Dyany,

  1. Dyana.
  2. Agamemnon.