Strona:PL Owidiusz - Przemiany.djvu/200

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Woła głośno na szyprów sternik przerażony.
Wiatr przeciwny, szum morza, nawałnica dzika,
Siejąc trwogę wokoło, tłumią głos sternika.
Lecz szypry śpieszą sami: część luki zakrywa,
Wiosła powyciągawszy, inna żagle zrywa;
Ów z nawy czerpa wodę, morze w morze leje.
Co gdy się, lubo prędko, lecz bez ładu dzieje,
Burza rośnie, wiatr z wiatrem toczy srogą wojnę,
Przewracając aż do dna morze niespokojne.
Co czynić? Co rozkazać? Jakiej dodać rady?
Sam wyznaje, że nie wie, sternik z trwogi blady;
Nad sztukę górę wzięła żywiołów przewaga.
Tymczasem skrzyp powrozów, krzyk mężów się wzmaga,
Woda szumi po wodzie, grzmią w powietrzu gromy,
Wzdyma się aż do nieba ocean poziomy
I zdaje się, że chmury falą swoją trąci;
Już to, gdy się żółtemi piaskami zamąci,
Ich ma kolor, już czarny, jak Styksu bałwany,
Już bieleje, pokryty szumiącemi piany.
Tyluż okręt Ceiksa nagłych doznał przemian:
To już w górze, jak z nieba, na krainy ziemian
I w otchłań morza zda się spoglądać zuchwale,
Już to zepchnięty w przepaść, nękany przez fale,
Korne wznosi wejrzenie na niebianów kraje,
To falą w bok trącony, straszny trzask wydaje.
Jak gdy żelazny taran, albo pocisk z kuszy
Odważnych oblężeńców twarde mury kruszy,
Lub jak po długiej walce, rozerwawszy sieci,
Na przeciwne oręże lew zjuszony leci:
Tak choć mu wód i wichrów grozi przemoc dzika,
Leci okręt i z nimi śmiało się potyka.