Strona:PL Owidiusz - Przemiany.djvu/049

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Gore Atos, Tmol, Taurus, Helikon dziewiczy[1],
Hemus, siedlisko jeszcze barbarzyńskiej dziczy,
Teraz sucha, wprzód w zdroje Ida przebogata,
Rodopa, skąd już śniegu znikła biała szata,
Eta, Dyndym i Cyntus na Delskim ostrowie,
Otrys, Mimas i Eryks, Parnasu dwie głowie,
Mikale i Cyteron, Bakchowi święcony,
Gore Kaukaz, nic Scytom nie pomogły szrony,
I Pind z Ossą i Olimp, wyższy nad te góry,
I Alpy i Apenin, dźwigający chmury.
Patrzy Faeton: ziemia przeraża płonąca,
On już sam znieść nie może zbytniego gorąca,
Wciąga w siebie żar spiekły, jakby z pieca walił;
Już się i rydwan pod nim na dobre rozpalił.
Lecą skry i popioły po niebios przestrzeni,
Obejmując go w tuman dymów i płomieni
W czarnym kłębie zamknięty, w jakiej byłby stronie,
Nie wie; lecą z nim oślep rozhukane konie.
Wówczas, gdy nagłe ognie całą ziemię spiekły,
Czarne Etjopów twarze farbą się powlekły;
Wówczas z ziemi żar soki pożywne wyplenił
I urodzajną Libję w pustynię zamienił.
Płaczą nimfy, Dyrcejski zdrój tracą Beoty,
Argos Amymę, Korynt Pirenę z spiekoty.
Nie są zabezpieczone i te nawet rzeki,
Których nadbrzeża przestwór rozdziela daleki.
Dymią się wody Donu; Kaik, Penej stary,
Erymant, rączy Ismen cierpią słońca skwary.

  1. Dziewiczy, bo siedziba Muz dziewic.