Strona:PL Owidiusz - Przemiany.djvu/039

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Odkrył Deukaljon światło z ponurej pomroki
I rzekł: »Albo myśl moja fałszywą się wyda,
Albo nic od nas złego nie żąda Temida.
Wielką matką jest ziemia, kośćmi są kamienie:
Te rzucając wznowimy ludów pokolenie«.
Uwierzyć wieszczbie męża małżonka się waha,
Jemu nawet nadzieja wydaje się błaha,
Ale mogą tej wróżby doświadczyć bez straty.
Więc wychodzą, twarz kryją, rozpasują szaty[1],
A wieszczącej bogini świętą pełniąc wolę,
Poza siebie kamienie ciskają na pole.
Głazy — któżby dał wiarę, lecz żywe odwiecznie
Ludzi podanie stwierdza ten cud dostatecznie —
Ostrości i twardości zaczęły pozbywać,
Mięknąć i już przemiękłe pewien kształt nabywać;
Gdy zmieniwszy naturę zwolna rosnąć zaczną,
Przyjmują postać ludzką, choć jeszcze nieznaczną,
I podobną do owych posągów rzeźbiarzy,
Gdy pierwsze cięcie dłuta odznaczy rys twarzy.
Część ziemna lub wilgotna, co kamień składała,
Zaraz przechodzi w ciało, w krew i w soki ciała;
Część twarda i niezgięta w kości się przemienia,
Żyła zostaje żyłą, nie tracąc imienia.
Tak odżył świat, potopu wyludniony klęską.
Głaz, rzucony przez męża przybrał postać męską,
Z rąk kobiety kamienie kształt kobiet przybrały.
Stąd poszedł ród nasz twardy, na prace wytrwały,
Na świadectwo, skąd wziął się i skąd się wywodzi.

  1. Rozpasanie oznaczało zupełne oddanie się bóstwu.