Strona:PL Owidiusz - Przemiany.djvu/026

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Woda jeszcze nie płynna i ziemia nie stała
I powietrze bez światła; w ciągłym z sobą sporze
Swej postaci nie mają, w jednym bowiem zbiorze
Zimno z gorącem, suchość z wilgocią walczyła,
Miękką tłoczyła twarda, lekką ciężka bryła.
Bóg, to jest, siła wyższa rozstrzygła te spory,
Od ziemi, nieba i wód odciąwszy przestwory;
Od gęstego powietrza odszedł eter płynny.
Tak z ślepego nawału gdy bóg dobroczynny
Rozdzielone żywioły zgodą spoił ścisłą,
Lekkie i wklęsłe niebo siłą ognia trysło
I obrało w przestworzach siedlisko najwyższe.
Powietrze jest lekkością i miejscem najbliższe,
A gęstsza ziemia, własnym ciężarem tłoczona,
Tęższe ściągnęła części do głębin swych łona,
Oblał ją płyn, ostatnie zajmujący łoże.
Gdy tak twórca, ktokolwiek z bogów nim być może
Urządził i na części rozdzielił to brzemię,
Natychmiast w postać kuli zaokrąglił ziemię,
Kazał rozlać się morzu, wiatrom wzdymać wały
I okręgu ziemskiego opasać brzeg cały.
Dał rozległe jeziora, stawy, zdroje żywe,
Rzeki z gór spadające wziął w koryta krzywe;
Jedne z nich topi w ziemi, drugie w morze ciska,
Gdzie wolno płyną, wąskie rzuciwszy łożyska;
Zniżył doliny, rozpiął pól rozłóg szeroki,
Las okrył zielonością, wzniósł w górę opoki.
Jak niebo krają pasy, dwa po prawej stronie,
Dwa po lewej, a piąty żywszem ogniem płonie:
Tak też niebem objęte rozdziela bóg brzemię
I pod tyleż odmiennych stref poddaje ziemię;