Strona:PL Ossendowski - Daleka podróż boćka.djvu/8

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Dojrzały je wreszcie i natychmiast jęły szybko spadać, aż opuściły się na dawne miejsce.
Zabawnie podskakiwały i, zadarłszy głowy, szczękały czerwonemi dziobami, wydając głośny syk.
Obejrzawszy całą zagrodę, poznały i ucieszyły się na widok czarnego kundla — Żuczka i siwej klaczy Mańki, poczem samiec odleciał na łąkę pod lasem, a pani bocianowa kopnęła się do roboty.
Porządkowała w gnieździe, wyrzucając zgniłe gałęzie i śmiecie, których się sporo nagromadziło.
Bocian nieprędko powrócił. Był bardzo zadowolony, a wole miał wypchane jadłem. Małżonka przyjrzała mu się bacznie i, syknąwszy, zerwała się też z gniazda.
Przepadła na długo.
Zawitała do domu dopiero przed samym zachodem słońca.
Miała lot ociężały, bo była straszliwie najedzona, a w dziobie niosła kilka suchych gałązek.
Boćki długo szczękały dziobami, patrząc na zachodzące słońce, a gdy ściemniało, podwinęły głowy pod skrzy-