Strona:PL Ossendowski - Daleka podróż boćka.djvu/7

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.



ROZDZIAŁ I.
BOCIEK ŁOBUZ.

— Boćki! Boćki przyleciały! — zawołał Staś, wbiegając do chałupy.
— Patrzcie-no! — zdumiał się ojciec. — Dopiero połowę marca mamy... Czy już zajęły gniazdo na stodole?
— Nie, tatku, krążą wysoko... oj-jej, jak wysoko! — odpowiedział chłopak i wypadł na dwór.
Bociany przelatywały nad lasem, jakgdyby płynęły, rzadko i dumnie machając potężnemi skrzydłami.
Jakoż para tych miłych ptaków zawisła nad wioską i długo krążyła pod obłokami, zataczając coraz szersze koła.
Słychać było ich jękliwy klekot.
Bociany widocznie szukały znajomego gniazda, które opuściły na jesieni.