Strona:PL Ossendowski - Daleka podróż boćka.djvu/77

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mem, mogą zwalczyć najsilniejszego wroga.
Przekonał się o tem wkrótce.
Dwa najśmielsze potworki podskoczyły do bocianów i jęły przeraźliwie skrzeczeć, podskakując zabawnie i zgrzytając białemi ząbkami.
Łobuz przyjrzał im się baczniej.
Miały ciemno-szare futerka, ogony i pyszczki podobne do psich.
Zato łapki ich w zdumienie wprawiały naszego boćka.
Obrośnięte od góry brunatno-szarą sierścią, miały długie, wązkie dłonie, do ludzkich bardzo zbliżone.
Na krzyk potworków nadbiegły inne i otoczyły Łobuza i jego towarzyszkę. Kręciły się niespokojnie, rechotały, a wkrótce jęły doskakiwać i szczypać bocianią parę.
Na nic się nie zdało groźne szczękanie dziobów.
Już kilka wyrwanych piór leżało na ziemi, a napadająca gromada rosła i szybko się powiększała.
— Niema żartów, musimy zwiać — zadecydował Łobuz i, podskoczywszy, jak mógł najwyżej, machnął skrzydła-