Strona:PL Ossendowski - Daleka podróż boćka.djvu/44

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Miały połamane skrzydła, rozbite głowy i skrwawione piersi.
Szukając ucieczki przed wichrem, naoślep mknęły na światło latarni i rozbijały się o jej mocne szyby lub o żelazne pręty sztachet.
Bociek, bojąc się wstać na nogi, przykucnął tuż pod latarnią, gdzie panował półmrok i drzemał, rad, iż czuje pod sobą twardą oporę.
Bolały go skrzydła i stłuczony o szybę bok, lecz nie myślał o tem.
Grunt, że miał pod sobą nareszcie coś twardego, nie potrzebował walczyć z wichrem, przed którym osłaniał go gruby mur.
Spał, lecz budził się co chwila, słysząc wściekły ryk i łomotanie fal lub żałosny krzyk rannej gęsi
Straszna, groźna noc mijała powoli. Zdawało się, że nigdy się nie skończy.