Strona:PL Orzeszkowa+Garbowski-Ad astra Dwugłos.djvu/160

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ści z odbitem w nim fata morgana, czyli tym strzępkiem istnienia, w którym ludzkość rodzi się, żyje, walczy, cierpi i umiera.
Przypomniałem własne jej zdziwienie, gdy z najwyższego punktu, dokąd na przechadzce naszej zdołaliśmy dotrzeć, ujrzała zamek, park i kioski Giessbachu. Wszystko wydało jej się nie tylko małem, ale zarazem zupełnie innem, prawie że nieznanem. Jeszcze odmienniejszem i jeszcze bardziej obcem wydałoby się jej gniazdo nasze z wierzchołka Rothhornu...
Wymiary i wartości zmieniają się wraz z wysokością, do jakiej się wznosimy, jakąż zatem wartość przedstawiać mogą klejnoty ludzkiego bytu, oglądane z wyżynowych dumnych tronów?! Poczem próbowałem jej wytłómaczyć w słowach szybkich, zwięzłych i niecierpliwych tę jedyną elementarną prawdę, którą i w ciebie daremnie chciałem wpoić, iż poza władzą i dogmatem analizującej myśli niema dla życia żadnych dóbr, ani celów. Jeżeli duch człowieka posiada w sobie dość siły, aby wstąpić na te szczyty, już nie ziemskie, lodowe i martwe, ale boskie, żywe i płomienne — czyż ojczysty strzępek istnienia, skąd wzleciał, może i powinien mieć możność zepchnięcia go ze zdobytych piedestałów?
Cóż go ma ściągnąć w nizinę? Czy powinowactwo z atomami, z których przypadkowo powstał?
Czy wartość dłuższego życia, okupionego apatyą i śmiercią myśli?
— Czy może — wizya osobistego szczęścia??
Długą mowę moją przerwał w tem miejscu donośny syk wężów ognistych, które wypadły z nieprzebytej ciemności, kryjącej wodospad i góry, i skrzyżowawszy się wysoko, cisnęły w ową ciemność gradem iskier, na znak, że iluminacya się rozpoczyna.
I dopiero garść wzlatujących w przestwory iskier rakietowych przekonała mnie, że mówić musiałem bardzo już długo i że mówiłem właściwie o rzeczach, które tej ślicznej