Strona:PL Orkan - Warta.djvu/52

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

pasterzu, kapelusina na głowie kłapciasta. I nikłe to — od wiatruby się obaliło; strachotnego też ducha; bez typu, bez wyrazu, bez rasy; ni pies ni wydra — jak to mówią. Takiego nic nie zapali, nic nie wzruszy, nic naprawdę nie zgniewa. Kaprawe też ma namiętności. Telo ino współczucia od spotkanych bierze, co chrobak ziemny, bezochronny. — Na mile takie wsi u spadu w załomach podgórza się ciągną. Dużo napotyka się matołków i wolowatych. Nie są to lachy, górale ni cepry, ale poprostu: bieda.
Górale też niekoniecznie muszą w górach mieszkać, jak lachy na nizinach. Sądeckie o lackim typie wciska się daleko w góry — a zaś na równi czarnodunajeckiej najczystsi górale pasą konie. Tyle, że Tatry mają przed oczami.
Jak zakreślić granice góralszczyzny, czyli uświadamiającego się w odrębności swej szerokiego Podhala? — Dużo na zjazdach Podhalan o tem było gwary. Nie pójdę tu za zdaniem mego przyjaciela, dowódcy dywizji podhalańskiej, generała A. Galicy, który granice Podhala przesuwa wraz z przesunięciem oddziałów jego dywizji. Doszlibyśmy bowiem już po Rzeszów i Kołomyję. To mi się widzi trochę przesadzone. Skłaniałbym się raczej do określenia K. Tetmajera, który na głowienie się nasze: pokąd góralszczyzna sięga? — odrzekł poprostu: „Pokąd portki góralskie sięgają...“
I w sedno, mniemam, trafił. Już Witkiewicz podkreślił wagę białych portek. „Bardzo szczególny jest porządek — mówi — w jakim góral pozbywa się różnych części stroju, bądź bogacąc się, bądź też z jakich innych powodów, jak np. ożenienia się z ceperką,