Przejdź do zawartości

Strona:PL Orkan - Warta.djvu/49

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wzruszyłaby już była wstałych z grobu „swoja“ kompanja wysokogórska.
W zimach ostatnich rozwinął się odradzający sport narciarski.
Są jeszcze górale, pełni ideowej woli przywrotu piękna: — Brzega, Sobczak, Roj Wojciech i Stanisław, Krzeptowskich paru i t. d.
A objęcie kierow. Szkoły Przem. Art. przez Karola Stryjeńskiego i planowana przezeń rozbudowa Zakopanego — to już samo godne optymizm przywrócić.
Są placówki kultury — pierwsze Muzeum im. Chałubińskiego w nowym gmachu, z nieocenionym kustoszem Zborowskim.
Na czele urzędów miejscowych stoją ludzie energiczni, o horyzontach umysłów niewąskich.
Jest paru dzielnych lekarzy, dzielnych profesorów. Jest kolonja malarzy.
Tuż pod Zakopanem, na Harendzie, rozgazdował się na stałe Kasprowicz.[1] Na stoku Gubałówki stawia dom dla siebie prof. Romer.
Z dopływającej, obcej fali coraz częściej wyłania się ktoś wartościowy, mający wolę tu osiąść.
Ufać też można, że gdy tych mężów pięknych grono, tu osiadłych, wolę swą ku odrodzie Zakopanego, z rozumieniem głębokiem, obróci, to na pewno na losach tej dziś rozstajnej skupizny i kierunku jej na przyszłość — zaważy.
Oby — gdy znów po latach 20-tu ktoś porówna Zakopane „dzisiejsze z dawniejszem“ — to przyszłe nad obecnem zatriumfowało!



  1. Niestety, Duch jeno Jego tam teraz gazduje.