Przejdź do zawartości

Strona:PL Orkan - Warta.djvu/28

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.



III.
WARTA.

Dla nas dzieci, których uwaga obracała się z musu koło tego, co chałupę z zewnątrz poruszało, jednym z ważnych, najbardziej zapamiętanych z onych lat z domu rodzicielskiego momentów była spadająca z nienacka „warta“.
Spadała w pewnych odstępach, nieodwołalnie, jak konieczność. Nic też nie miała w myślach dzieci wspólnego z onemi radosnemi momentami, a również w pewnych odstępach czasu zjawiającemi się: jak organista z opłatkami lub ksiądz po kolędzie.
— Wartę przynieśli! — wzbudzało w chałupie rozgruch.
To, co dzieci, a i starsi zwali oną „wartą“, był to znak: naprzód róg wołowy, potem krótka, drewniana trąba, a gdy tę stracono — zwyczajnie wyciosany z drzewa półkrążek z rączką, niby ciosek, na którym wyrżnięte było literami niezgrabnemi: WARTA.
Posyłany okółką po wsi, znaczył, gdzie go ostatnio podano, że z pod tego numeru mają iść na wartę.