Przejdź do zawartości

Strona:PL Orkan - Warta.djvu/115

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Pobrzeże to wysokie, w załomy, garby, wzgórza, dolinki i wzniesienia pofalowane, lasem różnoliściastym, różnowielkim i bogatą zaścielą krzewów barwnych pokryte. Napotyka się pólka złotego janowca, różowe kępy wrzosu, młode zadrzewia sośniane, gaje leszczyn, wyniosłe dęby, buki, pogięte, rozłożyste wiązy, wiotkie brzozy i rzadziej, niepewnie się tu jakoś na piaszczystej obczyźnie czujące, smreki. Przeważa sosna. Ścieżki wpoprzek i podłuż przechodzą załomy leśne — napotykają polanki zaciszne, w oramieniu srebrnych brzóz zamknięte — znagła otwartym wylotem zwrócą się na światło morza — nieraz biegną tuż nad krawędzią osypiska.
Nad leśnem tem pobrzeżem górują pogięte, wysoko wyniesione, otwarte pola Radłowa, które szyją długich polan spadają ku morzu. Kamienna góra nad Gdynią zamyka pochód uroczysk.
Gdynia, duża wieś rybacka z dobudową kilkunastu will i brzydkich domów, ze schowanym w marnym ogrodzie kurhauzem, z jedną czy dwiema restauracjami, rozkłada się na skraju płaszczyzny, która ciągnie się od morza daleko w głąb lądu. Na południu wał wzgórzy lesistych — wylot otwarty pod zachód.
Gdynia posiada dużą i czystą plażę, piaszczyste w morze zejście — warunek dobrych kąpieli. Jednak częste przeciągi wiatrów od zachodu, które tumanami piachu jak popiołem miotają od strony lądu, a plażę czynią ruchomą, pobliże długich torfowisk i inne niedogody nie wróżą Gdyni przyszłości jako miejscowości kuracyjnej.
Natomiast Gdynia ma wszelkie warunki, by zabudować się na płaszczyźnie przymorskiej jako miasto portowe.