Strona:PL Orkan - Miłość pasterska.djvu/96

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
GRÓBARZ.

Czego?

POMOCNIK.

A tej... śmierzci... Jak to tak człowieka zmieść...

GRÓBARZ.

Wiatr suche liście zmiata, by nowe miały ka róść... Pożółkną i te nowe, i wiatr je zwieje. A wreszcie — drzewo obali... I coż błyszczący liść?

POMOCNIK.

Liść — dobrze... ale okwiat! Pocoż wiatr i okwiat zwiewa?

GRÓBARZ.

Ha, to już wiatru sie spytaj. Ma moc...

POMOCNIK.

Dyć i ja mam moc. Mógłbych iść i bechnąć w łeb skraja każdego, co go słabszego napotkam.

 

Tego nie zrobisz.

POMOCNIK.

Laczego?

GRÓBARZ.

Boś nie wiatr, ni masz prawa.

POMOCNIK.

A skądże wiatr ma to prawo?