Strona:PL Orkan - Miłość pasterska.djvu/152

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Stawiam zakład: Tysiąc sztuk!! — huknął ujeżdżacz koni.
Towarzystwo się poruszyło.
— Kto trzyma za?
— Ja przeciw!
— Ja na piękność boskiej Zoe pół mienia... Kto się jej oprzeć zdoła ze śmiertelnych?
— Ja dwadzieścia stągwi kypryjskiego, jeżeli...
— Ja cały zapas szat! Wszystko, co mam! — gorączkował się Arystodor. — A ty Tyburcjuszu? Co stawiasz?
— Ja — nic. Już przegrałem.
— Lecz jaki dowód będziemy mieć? — spytał niewierny poborca.
— Tu wam go przywiodę! — odrzekła, śmiejąc się Zoe.
— Jesteś niezwyciężona! — ryczał ujeżdżacz pijany.
— Właściwie — chrząknął staruszek — zdałoby się zastanowić...
Zahuczano go śmiechem. Poczęto pełnić kielichy.
— Niech żyje boska Zoe! — wołano, cisnąc się ku niej.
Tyburcjusz się wysunął.