Strona:PL Orkan - Miłość pasterska.djvu/150

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wiarą i przez to cnotliwym właśnie. To chciałem tylko zaznaczyć.
Usiadł zpowrotem, nasępiony.
Grono, zgorszone zrazu jego gwałtownością, widząc pojednawczość słów końcowych, chętnie przyznało słuszność jego wywodowi.
— Najwięcej dziwi mię — ozwał się Chereas — że ów Martynjan, który tak za niewiastkami przepadał zamłodu, iż zazdrość wzbudzał u rówieśnych swemi zapałami, potrafił tę chuć stłumić i prawie zabić ją w sobie. Co prawda, nie odznaczał się on nigdy równością usposobienia i gwałtownym był we wszystkiem, jak rumak pustynny; to tłómaczyćby mogło tę dziwną przemianę.
— Podobno, mówią, — wtrącił niedbale Arystodor — na sam widok białogłowy doznaje takiego wstrętu, pomieszanego ze strachem, jak pies na widok jadowitej żmii. Dziw, że nie szczeka.
— Jużto pod tym względem, trzeba przyznać — dodał staruszek Zenos — nikt się nie znajdzie, nawet pośród pustelników, ktoby mu dorównać zdołał. Sądzę, że to jest pewne zboczenie...
— Też w tem jest jego świątobliwość — rzekł ze znużeniem w oczach Tyburcjusz — iż naturę ziemską w sobie pokonać zdołał. My z innej jesteśmy gliny. Chropowatość naczynia zewnętrzna,