Strona:PL Orkan - Miłość pasterska.djvu/142

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

bów świata, żywot swój będzie wiódł w czystości, modlitwą krzepiąc się i umartwieniem.
I tak się za wolą Bożą stało. Bóg bowiem dopuścił nań tę chorość, jak i poprzednie popadnięcie w sidła, aby z nawrotu jego ku ścieżce zbawienia tem większa niebu była radość.

ROZDZIAŁ II.

Było niedaleko Cezarei Palestyńskiej wzgórze pustynne, nazwane Locus arcae, gdzie się rożnemi czasy wielu ludzi Bożych w szkole pokuty i żywota doskonałego ćwiczyło. Wielu z nich pomarło, Bogu i aniołom jego oddając dusze, weselem szczęśliwe; inni zasię odeszli, nie mogąc srogości wielkiej onej pustelni wytrzymać. A tak pozostały po nich chatki, które raczej twierdzami możnaby nazywać, bo wiele przetrzymały różnemi czasy napaści szatańskich, i od niejednej ich ściany wróg, pohańbion, ze wstydem musiał odstąpić.
Jedną z takich opuszczonych chat w pustyni owej zajął Martynjan nawrócony i w niej odtąd zamieszkał. Żywił się jagodami leśnemi i tem, co mu kto z natchnienia Bożego z prośbą o modły podawał. Niktby w tym pustelniku wynędzniałym nie rozeznał owego świetnego młodziana, ulubieńca niewiast lekkich i zepsutej młodzieży.
Nie ostawił go w spokoju szatan pobity.