Strona:PL Orkan - Miłość pasterska.djvu/114

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

farb wyjdzie; a tak się koszta zrównają. Zresztą, naprzód pomiarkuje się plan, czyli postanowienie, co i jak gdzie ma być, i malarz musi się tego planu trzymać.
Zmilkły zatem już głosy wątpiące. Podziękowano księdzu za trud podjętych zabiegów i w kwestji zebrania potrzebnych funduszów przyrzeczono chęć szczerą: tak Niedźwiada, Glisne, jak Łostówka, jak i Podobin. Tylko z Jasionowa nie było wójta na zebraniu.
Zjawił się w któryś dzień nareszcie malarz oczekiwany. Jako mistrz, wiódł ze sobą dwóch uczniów-pomocników.
Rozłożył się taborem na organistówce — i, nie odwłócząc, poszedł z księdzem proboszczem oglądnąć teren pracy.
Zaniedbane wnętrze drzewianego kościoła przedstawiało się dość smętnie. — Jeszcze wdzięczył się resztką pozłoty ołtarz główny z dwoma świętymi biskupy po bokach, jeszcze znać było na ścianach i suficie spełzłe fragmenty dawnych malowideł, lecz bieg czasu, postępowa praca kurzu, jakoteż sparnia westchnień wieloletnich uczyniły swoje.
Zobaczył to ksiądz wyraźniej niż kiedykolwiek dotąd, i uczuł się, jako gospodarz tego domu, zażenowany niejako wobec krytycznych spoglądań malarza.
— Kościół stary — począł się tłómaczyć. — Już