Strona:PL Orkan - Miłość pasterska.djvu/100

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
GRÓBARZ.

Dyć wiera. Ona hań pasie...

POMOCNIK.

Nieraz z owcami szła za jego nutą, jak by owce i onę razem jaki urok pojął. Śpiewowali też ku sobie, jak paśli: on woły na jednym wierchu, a ona owce na drugim... Przeganiały sie ich głosy ponad lasem, jak dwa gołębie dzikie, co na wietrze skrzydłami, jak na strunach, grają. A kiedy on dla niej grał, to wszyscy co słyszeli, wiedzieli, że dla niej... Taka była serdeczność w tej nucie. Ulatowało kilka dziewcząt za nim, ale żadna tak nie banowała. Co sie hań teraz w jej sercu dziać musi!

GRÓBARZ.

Boleje — pewnie — bedzie boleć, pokiel jej śmiech nie wróci... Wiadomo: dziewczę. Gorzej matce. Ta jedyną na świecie miała w nim spomogę. Bo dyć sam był, jedynak. Ojca już dawno schowali.

POMOCNIK.

Nieraz, słyszałech, powiadała: „Zachylę sie za niego, jak za krzak jałowca, i śmielej mi“. (Nasłuchuje). Czy mi sie zdaje, czy też jej płacz hań słychać? Przebija sie poprzez śpiew żałobny.

GRÓBARZ.

Ja nie rozeznam.