Strona:PL Or-Ot - Poezje.djvu/137

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
SZKIC.




Noc spadła cicha na miasto, co szałem
Wrzało zapustnym i gwarem i śmiechem,
I pieszczotliwym musnęła oddechem,
Dachy kamienic, piętnem śniegu białem
Ponaznaczane, i krzyże kościołów,
Błyszczące w blaskach styczniowego słońca
Zalała morzem mroków... noc bez końca
Spłynęła na świat z chórami aniołów...

Tam, gdzie stworzenia bez serc i bez chleba
Żyją, jak gady, w błocie i w bezcześci,
Wpatrzona w błękit gwiaździstego nieba
Stała u okna kobieta... niewieści
Wdzięk dawno zniknął z jej zmęczonej twarzy,
Pokrytej warstwą różu i bielidłem,
W oczach łzy błysły... snać swem białem skrzydłem
Dotknął jej anioł snów... kobieta marzy...

Kościół był świateł zalany potokiem
I ustrojony girlandami kwiatów,
Przed Chrystusowem załzawionem okiem,
Co poglądał na obszary światów,
Drżały aniołki zawieszone w górze
I uśmiechały się do ludzi tłumu,
Co czerniał w dole... nagle na marmurze,
U stóp ołtarza młoda para klękła,
Ksiądz związał stulą nowożeńców ręce,
I już się oni na wieki złączyli,
Usta szepnęły cicho, jak w piosence,
Słowa przysięgi...
I w tej samej chwili
Śniącej u okna kobiecie pierś pękła ...