Strona:PL Or-Ot - Poezje.djvu/121

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

W słonecznym, złotym blasku,
Na krańce ziemi mknie.
Lecz ludzie nic nie wiedzą,
Że to anielski trud:
Nie pragnie serc złączenia
Znękany, smutny lud...
Źrenicą obojętną
Za nićmi patrzą w dal,
A w piersiach mają gorycz,
I ból, i chłód, i żal,
Bez wiary i miłości,
Pod zachód idą zórz,
Nie pragną serc złączenia,
Nie pragną ślubu dusz.


V.

Po łąkach i po łanach
Wiatr miecie srebrną nić:
Jeno ją chwycić ręką,
Na złotą kądziel wić!
I błądzą biedne nitki,
I płyną tu, to tam,
Aż wiatr je uniósł w górę,
Do niebios złotych bram.
Ujrzeli aniołowie
Daremne trudy swe,
Schmurzyły się błękity
W jesiennej, szarej mgle.
I ciężki deszcz zadzwonił,
Wiatr wtór mu podał tuż:
To płaczą aniołowie
Nad dolą ludzkich dusz...