Strona:PL Or-Ot - Poezje.djvu/054

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
(Po chwili)

Eh! zobaczymy! miłość robi cuda!
Zwłaszcza, gdy amant spryt ma... no, i szczęście!

(Po chwili)

Jak tu z nią mówić? ba! przecież nie będę
Świątobliwego roli grać braciszka!...

(Po chwili)

Ogniem ją porwę... marzeniem oprzędę
I zaczaruję...

(spostrzegając wychodzącą z klasztoru na taras zakonnicę)

Ciszej... moja mniszka...

(Ukrywa się za drzewem)


Mniszka.


Słowa modlitwy na ustach mi gasną...
Myśl z gwiezdnych niebios zlatuje ku ziemi,

(Po chwili patrząc w ogród)

Nim słonko zblednie, nim ptaszyny zasną,
Nim błysną lilie rosami srebrnemi,
Popatrzę chwilkę w majowe lazury
Podumam chwilę w złotej sadu ciszy...

(schodzi z tarasu)

Bóg do Serc mówi pięknością natury
I na jej łonie dusza Boga słyszy...

(siada na ławce kamiennej)

Jak tutaj dobrze, jak błogo, jak słodko,
Pierś moją spokój napawa nieznany...

(Po chwili, patrząc w górę)

O, jaskółeczka!...

(Po chwili)

Powiedz mi, szczebiotko,
Jak to na świecie wschodzi świt różany,