Strona:PL Oliwer Twist T. 2.djvu/411

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ławeczce siedział.. Już było ciemno,.. bardzo ciemno!.. niewiedzieć dla czego nikt światła nieprzynosi?....
Ta cela już od wielu lat zbudowana być musiała;.... tłumy całe na śmierć skazanych ludzi, musiały tutaj ostatnie chwile swego życia przeżyć,.... zdawało się mu że w obszernym grobowcu, napełnionym trupami siedzi,.... wszystkie z kapturem,.... stryczkiem na szyi,..... rękami, nogami powiązanemi,.... obliczem, które nawet pod tą ohydną, przerażającą osłoną poznawał;... na boga! światła! światła!
A gdy się nakoniec jego ręce od długiego i ustawicznego bicia w drzwi i ściany zmęczyły, pojawiło się dwóch ludzi;.... jeden z nich niósł świecę w ręku, którą do żelaznego lichtarza w ścianę wmurowanego wsadził, a drugi przyniósł ze sobą materac, na którym tę noc miał przepędzić, gdyż odtąd więzień niemiał samotnie pozostać.
A potém nadeszła noc,.. ciemna, ponura, milcząca noc.
Inni ludzie, którzy w nocy czuwali, radowali się z tego mocno, jeżeli godziny bijące słyszeli, gdyż każda godzina im życie i przyszłość zwiastowała.
Żyda zaś każde uderzenie zegaru w rozpacz coraz to większą wprowadzało.
Każde uderzenie dolatywało do jego uszu połączone z dźwiękiem ponurém, głuchém,.... śmierć mu zwiastującém.
Jakąże pociechę gwar i hałas snującego się po ulicach ludu, brzask nadchodzącego dnia sercu jego przynieść mógł? Był to również odgłos dzwonu pogrzebowego, tylko w innéj postaci, łączącéj najgrawanie z surowém, groźném napomnieniem.