Strona:PL Oliwer Twist T. 2.djvu/330

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— To dla waszych ludzi, — rzekł Konduktor. — A teraz sobie do niego spojrzyj, jeżeli chcesz.
— Czy niesłychać w mieście nic nowego? — zapytał ów leśny, podchodząc aż pod okienice pocztowego domu, aby się koniom dobrze przypatrzyć.
— Nie słychać nic tak bardzo ważnego, — odpowiedział konduktor, wdziewając rękawiczki. — Zboże tylko trochę w górę poszło. Słyszałem także i o zabójstwie, popełnioném w okolicy Spitalsfield,... ale niewiém o tém nic dokładniejszego.
— To prawda,.... i ja także o tém zabójstwie słyszałem, — ozwał się jakiś podróżny z powozu, który dotąd przez okienko wyglądał. — Jest to zabójstwo okropne!
— Czy to kobieta, czy mężczyzna? — zapytał Konduktor uchyliwszy nieco kapelusza. — Niemogłem się nic pewnego o tém dowiedzieć.
— Kobieta, — odpowiedział podróżny; — jak się domyślano, to....
— Panie Konduktor, już czas, — zawołał z niecierpliwością woźnica.
— A niechże djabli wezmą,...... czyż mi dacie raz te listy, czy nie? — zawołał Konduktor, — czyście tam wszyscy już w waszéj jamie pomarli?
— Oto są, oto są! — zawołał urzędnik pocztowy, wypadając śpiesznie ze swego mieszkania.
— Są! — bąknął konduktor; — wolałbym jednak, żeby to ta młoda, piękna i bogata pani była, która się we mnie ma zakochać, chociaż niewiem kiedy. Oto jestem,.... daléj naprzód!