Strona:PL Oliwer Twist T. 2.djvu/033

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

jakiś sen przyjemny o przywiązaniu i miłości był obudził, których nigdy jeszcze dotąd nie zaznał; tak jak dźwięki słodkie muzyki, szmer mruczącego strumyka w miejscu samotném, cichém, zapach miły kwiatu, lub też samo wspomnienie znajomego wyrazu często ciemne wspomnienia wydarzeń budzi, którycheśmy w tém życiu nigdy nie widzieli, które niby cień złudny znikają i ciemne obrazy o życiu piękniejszém, szczęśliwszém, któreśmy dawno już utracili, a które żadna władza umysłu przywołać i jasno nam ukazać nie podoła, przypominać się zdają.
— Co to ma znaczyć? — zawołała staruszka; — niepodobna, ażeby ta mała chłopczyna wspólnikem zbrodniarzy już być miała!
— Występek, — rzekł z westchnieniem lekarz, zapuszczając zasłony, — wiele i różnych świątyń posiada; a któż z pewnością powiedzieć może, że i w ciele pięknym nie zamieszkał?
— Ależ w tak młodym wieku! — zawołała Róża.
— Droga panno! — odpowiedział na to lekarz, wstrząsnąwszy posępnie głową; — jak śmierć tak i zbrodnia nie jest starszego wieku jedynie udziałem. Bardzo często ludzie najmłodsi i najpiękniejsi są jéj wybranemi ofiarami.
— Ach panie! czyż temu w istocie zawierzyć możesz, aby ten chłopczyna tak młody, tak miły, miał być dobrowolnym spólnikiem najgorszego wyrzutu ludzkości? — zapytała Rózia z trwogą.
Lekarz wstrząsnął głową z takim wyrazem, jakoby chciał powiedzieć, że to do rzeczy niepodobnych nienależało; zrobił jednak tę uwagę, iż przerwać mogą