Strona:PL Oliwer Twist T. 2.djvu/020

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

skinąwszy głową na znak pochwały; — od niewiasty niczego się więcéj spodziewać niemożna. My zaś, co jesteśmy mężczyznami, myśmy pochwycili natychmiast latarnię bez światła, którą Brittles zawsze ma przy sobie, i zeszli z nią po schodach na dół pośród téj ciemności,.... jak się należało.
Pan Giles wstał z krzesła i postąpił parę kroków z zamrużonemi oczyma, aby ruchem odpowiednim opowiadanie swoje lepiéj objaśnić,.... w tém nagle cały się wzdrygnął, i nie mniéj przerażony jak i towarzystwo całe, na krzesło swoje na powrót się rzucił.
Kucharka i służąca przeraźliwie wrzasnęły.
— To ktoś zapukał, — rzekł nakoniec Giles odzyskawszy zupełnie spokojność; — niechaj kto drzwi otworzy!
Nikt się nie ruszył.
— Niezawodnie że podobne pukanie do drzwi,.... o tak wcześnéj porze z rana, jest rzeczą niejako bardzo szczególną, — rzekł Giles, spoglądając na te twarze wybladłe, które go otaczały, sam bladością śmiertelną pokryty, — ale drzwi koniecznie otworzyć potrzeba. Czy kto słyszał?
Giles spoglądał na biednego Brittles, gdy to mówił; ale że ten młody człowiek zawsze był nadzwyczajnie skromnym, więc się też i za tego: kto uważać nie myślał, z czego następnie wnosił, iż to pytanie żadną miarą do niego ściągać się niemoże. Bądź co bądź, dość że nic na to nieodpowiedział.
Giles rzucił spojrzenie wyzywające na dróciarza, ale ten naraz zasnął.