Strona:PL Oliwer Twist T. 1.djvu/265

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Na cóż to się zdało tym sposobem do niego mówić? — wtrącił Karolek Bates, — wszak wiesz, że on tego niezrozumie.
— Jeżeli pójdziesz wyciągać chustki od nosa i zegarki, — poprawił się Smyk, biorąc teraz wzgląd w swej mowie na nizkie usposobienie umysłowe Oliwera, — lub też to, co ci pod rękę wpadnie; tak że ci, co je potracą, najgorzéj na tém wyjdą; ale i ty nienajlepiéj na tém wyjdziesz,... i w ogóle nikt na tém dobrze nie wyjdzie, wyjąwszy tych, którzy je dostaną,.... lubo i ty masz takie same prawo do tego wszystkiego, jak i oni!
— To prawda!.... to prawda! — potwierdził Żyd, wszedłszy do izby nieznacznie, tak że go Oliwer niespostrzegł. — To wszystko jest tak zwięźle,.... tak zwięźle, a dokładnie, żeby się w orzech włoski nawet zmieściło. Wierz tylko słowom Smyka mój drogi!.... wierz mu, wierz!.... Ha! ha! ha!.... Już to on zna bardzo dobrze katechizm swego rzemiosła!
Staruch zacierał sobie ręce z radości, gdy w ten sposób rozumowanie Smyka popierał, i uśmiechał się z upodobaniem nad bystrością i pojętnością swego ucznia.
Tą razą téj rozmowy daléj nieprowadzono, gdyż Żyd w towarzystwie panny Betsy do domu powrócił, a młodzieniec nieznajomy, którego Oliwer nigdy jeszcze dotąd nie widział, którego jednak Smyk imieniem: pana Tomasza Chitling powitał, wszedł właśnie téj chwili do izby, zatrzymawszy się poprzód jeszcze chwilkę na schodach, aby owéj dziewczynie kilka grzeczności powiedzieć.
Tomasz Chitling był starszy wiekiem od Smyka,