Strona:PL Ody Horacyusza.pdf/82

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Że od niedźwiedzi, od żmij oczywiście
Nie tknięte chłopię, tak bezpiecznie spało;
Snadź je ochraniał ten mirt i te liście
Lauru, i bóstwo czuwało.

Wasz ja Kameny, i wam się oddaję,
Czy na sabińskie przyjdzie piąć się góry,
Czy chłodny Prenest, uśmiechliwe Baje,
Czyli mnie wabią Tybury.

Że kocham wasze krynice i łany —
Mnie filippiński odwrót i porażka,
Mnie nic Palinur, nic konar strzaskany
Nie szkodził — istna igraszka.

Kiedy wy ze mną — odważnie się puszczę
Łódką na Bosfor choćby w burzę wściekłą;
Assyryjskiego brzegu przebrnę puszczę
Podróżny, przez piasków piekło.

Pójdę, gdzie srogie przybylcom Bretony,
Gdzie Konkan, w końskiej smakujący jusze;
Pójdę pomiędzy sajdaczne Celony,
Do rzeki Scytów dojść muszę.